wtorek, 5 stycznia 2016

10 facjat Bloga..

fot./Materiały prasowe
Nie, to nie jest kolejna odsłona zmień swoje życie na lepsze (chociaż mam nadzieję, że tak będzie) i nie, to nie jest post poświęcony 10-tej wersji Greya. Jednak ma to coś wspólnego frazą, która ostatnimi czasy jest dość popularna - Nowy Rok... ale nie nowa Ja, tylko Nowy Blog. Wczoraj doszłam do wniosku, że będzie tu po prostu misz-masz, a może (ku mojej uciesze) każdy znajdzie coś dla siebie. Blog filmowy pozostanie (Filmlosie), ale stwierdziłam, że chyba za mało wiem, aby pisać do Was podając się za profesjonalistę, w tej dziedzinie sztuki. Cały czas się uczę, czy to ze względu na nową pracę czy indywidualnie dla własnej satysfakcji. Ale wiecie jak to jest, tytuł nawet Magistra nie daje nam prawa do wymądrzania się (no może troszeczkę podczas kłótni ;)). Najważniejsze jest to, że mam świadomość swojej niewiedzy, którą chce czym prędzej uzupełnić. Jednak za nim będę czuła się na siłach pisać już bardziej profesjonalnie na temat związany z moim wykształceniem, do tego czasu chcę w tym miejscu dzielić się z Wami wszystkim co siedzi w mojej głowie i dzielić się z wami osobistymi odczuciami na temat filmów, dlatego też będę zamieszczała tutaj próby pseudorecenzji. To bez wątpienia, jest moje nowe postanowienie Noworoczne tuż za tym, żeby czym prędzej schudnąć :).

Skąd taka zmiana? Wczoraj stwierdziłam, że pora zacząć oglądać nowy serial (jakbym miała za dużo czasu). Jednak ostatni tydzień, który polegał głównie na spaniu i leżeniu w łóżku z katarem w nosie, bolącym gardłem i tłustymi włosami, sprawił, że poczułam nagły przypływ energii, aby coś zmienić w swoim życiu. Co ciekawe brak smaku nie powstrzymuje mnie od jedzenia czekolady, pomimo,  że nic nie czuję...(sic!) Dlatego przeszukałam kilka portali i wybór padł. Chciałam coś kostiumowego, dla nastolatek (chciałam poczuć ten zew młodości, który z każdym dniem się ode mnie oddala) i trochę grozy też nie zaszkodzi. Widziałam już Poldark, Outlander i no właśnie ... czas na coś nowego. Wybór padł na serial, którego tytuł w oryginale brzmi Reign i przetłumaczony został na Nastoletnia Maria Stuart.
Jak już sama nazwa wskazuje jest to opowieść o życiu nastoletniej przyszłej Królowej Szkocji. Pilot zapowiada dość ciekawą i trochę tajemniczą jak również erotyczną historię, jednak coś w tym wszystkim nie do końca mi pasuje. Główna bohaterka to oczywiście Maria (w tej roli Adelaide Kane), która ma wyjść za mąż za następce tronu Francji - Franciszka (Tony Regbo). Jednak pojawia się też inny kandydat, którego nastolatka obdarza nie jednym, a wieloma zalotnymi spojrzeniami, przyrodni brat Franciszka - Sebastian (Torrance Combs). Tak oto mamy typową  sytuację -  trójkąt miłosny.
fot./Materiały prasowe
Jedna niewinna dziewczyna, dwóch mężczyzn, do tego należy również doliczyć idealne pod każdym względem damy dworu i niedobrą teściową. Żeby rachunek nie był taki prosty, pojawia się również tajemnicza postać, miejsce i sporo krwi oraz seksu (a wiadomo to zawsze się dobrze sprzedaje :)). Mimo tak dobrze przemyślanej fabuły, która wydaje się być idealna od początku, coś jednak nie gra. W moim odczuciu (podkreślam, że jest to pogląd subiektywny) są to aktorzy odgrywający główne postacie. Głównie mam tu na myśli młodszych aktorów, którzy ni jak nie kupili mojego zainteresowania. Ich gra (lub jej brak) jest dość powierzchowny, a wygląd dwóch wspaniałych, młodocianych mężczyzn nie powalił mnie na kolana (może po prostu jestem dziwna/inna). W przypadku Outlandera czy już wcześniej wspomnianego Poldarka, nie miałam z tym problemu wszystko wydawało mi się współgrać, stroje, historia i aktorzy. Tutaj jednak chyba nie ma miedzy nami chemii (może po prostu jestem za stara na takie seriale...).
Właśnie zapomniałabym o jednym. Gdy oglądam filmy kostiumowe, historyczne czy batalistyczne uwielbiam zwracać uwagę na detale, takie jak stroje, dodatki, dekorację wnętrz czy aranżacje ogrodów, jak również samo zachowanie przystające do danej epoki. W serialu Reign  wszystko to wydawało mi się zrobione ... "po taniości" (nikogo nie urażając). Stroje są nad wyraz współczesne co oczywiście ma za zadanie ułatwić utożsamianie się widza z postaciami. Niemniej jednak, wydają się one szyte z najgorszych materiałów i jednak wole jak stroje jednak oddają ducha danej epoki. Choć nie mogę tylko oczerniać, ponieważ scena malowania twarzy przez dziewczyny była fascynująca pod wieloma względami. Nie mniej jednak nic więcej mnie nie porwało, gwoździem do mojej opinii jest wanna. Tak nie pomyliłam się wanna, którą możecie zobaczyć w co drugim katalogu meblowym.
fot./Materiały prasowe
Duży plus za muzykę, podobnie jak w filmie Sofii Coppoli Maria Antonina. Zestawienie współczesnej muzyki alternatywnej lub rockowej, z takim obrazem zawsze wywołuje u mnie szeroki uśmiech na twarzy.
Reasumując nie poddaje się tak szybko, będę oglądała serial dalej może moje nastawienie  czasem ulegnie zmianie. Jeśli oczywiście wcześniej nie znajdę czegoś innego o czym nie omieszkam Was poinformować:)
Może wśród Was jest ktoś kto widział ten lub inny serial i ma podobne lub zupełnie inne odczucia? Czekam na komentarze :)

1 komentarz: