czwartek, 28 kwietnia 2016

Nie mam czasu!



Pisałam właśnie "recenzję" filmu, który niedawno widziałam w kinie, ale stwierdziłam, że po prostu nie mogę z takim tematem przywitać Was w nowym tygodniu. W końcu trzeba przetrawić to co czeka nasz przez najbliższe kilka dni. Przypuszczam, że nadchodzący tydzień będzie wyjątkowo uciążliwy z kilku prostych przyczyn: 


1) koniec miesiąca, a zatem liczymy sekundy aż wypłata pojawi się na naszym koncie

2) nadchodzi długi weekend, który trwa o jeden dzień krócej, (kto widział, żeby 1 maja był w niedziele?!) 

3) Na dworze powinno być już ciepło i słonecznie, tymczasem za oknem pogoda nadal nie przekracza 10 stopni...

Dlatego stwierdziłam, że pora umilić sobie i Wam trochę czasu, a zatem nie zamęczę Was kolejną recenzją filmu, który  notabene do "najlżejszych" nie należy. W związku z tym postanowiłam sobie z Wami trochę pogawędzić. Ponieważ, mój tydzień zaczął się miło, spotkałam dzisiaj kilka całkiem przyjaźnie nastawionych ludzi, Was również chce zarazić tym niepoprawnym optymizmem. Dodatkowo udało mi się z tymi "obcymi" przeprowadzić kilka konstruktywnych dialogów, co zaowocowało inspiracją.
Dzisiejszy temat na tacy:

DLACZEGO NIE MAMY CZASU?

Wydaje mi się, że teza wszystkim dobrze znana. Głównie jak domniemam z autopsji. Czas a właściwie jego brak nie tylko dotyczący nas ale również naszych bliskich, znajomych, przyjaciół, ukochanych etc. Ile związków rozpadło się przez stwierdzenie "wiesz co nie wyrobie się dzisiaj"? Ile przyjaźni rozbiło się o krótkie "serio myślałam, że zdążę ale jeszcze mam sporo pracy"? Ile kłótni powstało z powodu "ty nigdy nie masz dla mnie czasu!"? Nie wiesz? Ja też nie. Niestety to nie jest jeden z tych wpisów, gdzie podaje się zaskakujące wyniki na podstawie sondaży, pięknie rozrysowane wykresy i statystyki. To jest post w stylu "Wolne przemyślanie Panny Sasny".


Zatem, czy wypowiadaliście kwestie wypisane powyżej czy też usłyszeliście niektóre z nich, problem za krótkiej doby dotyczy Was w takim samym stopniu jak sąsiadkę z klatki obok czy prezydenta Sri Lanki (swoją drogą nie wiedziałam, że wygląda jak postać z Mody na sukces). Ostatnio podczas przerwy między występami zespołów na koncercie AlterFest (przy okazji odwiedźcie ich stronę) poruszyłam ze znajomymi temat zbyt krótkiego dnia. W naszym odczuciu doba powinna trwać co najmniej 30h. Oczywiście rozmowa szybko przeszła na inny tor, jednak wieczorem wróciłam myślami do tej utopijnej wizji i co za tym idzie, pierwsze o czym pomyślałam, to wydłużony czas pracy i mniejsza płaca za godzinę. Jednak czy tylko to jest najgorsze? Zastanówmy się dłużej.


Nie jestem osobą cierpiącą na bezsenność, ale wydaje mi się, że dłuższy dzień, a zatem i noc wymagałoby dłuższego snu. W związku z czym osoby, które ów dyskomfort posiadają mogłyby nabawić się ogromnej depresji. Gdy byłam młodsza, problem ze snem uważałam za coś fantastycznego i jednocześnie niezrozumiałego. Uważałam, że ludzie, którzy nie potrafią pogrążyć się w marzeniach sennych w nocy, są po prostu szczęściarzami, ponieważ mają więcej doby dla siebie. Dopiero, gdy dowiedziałam się, że większość z nich odczuwa zmęczenie, a jedynie nie potrafią zasnąć, doszło do mojej pustej łepetynki jaka ze mnie szczęściara, ponieważ potrafię spać wszędzie, o każdej porze i właściwie przez większość czasu, takie marnowanie czasu wydaje się być ciekawsze niż czekanie.

Ok. Mamy sen. Mamy pracę. Co dalej? No właśnie, dłużą Wam się 45 minutowe lekcje w szkole? Poczekajcie, aż pójdziecie na studia 1,5h to nic fajnego, zwłaszcza mając widmo siedzenia od 8 do 18 z okienkami lub bez nich (o zgrozo!). Dlatego pomyślcie, gdyby doba trwała dłużej, zajęcia lekcyjne również. Mogłyby dojść nowe przedmioty, niekoniecznie lubiane przez nas, a odpowiedź przy biurku "psora" trwałaby jakieś 40 minut. Ma to też swoje plusy, więcej czasu poświęcone w szkole (możliwie) skutkowałoby to większą wiedzą! Nie wiem czy wystarczyłoby na zajęcia pozalekcyjne, ale czy teraz wystarcza?

Będąc z gatunku ludzi uważających, że szklanka jest do połowy pełna można oczywiście, gdybać, że dłuższa doba pozwoliłaby też na rozwinięcie swoich wszystkich pasji (nie oszukujmy się, nie znam człowiek, który miałby tylko jedną pasję), spędzenia więcej czasu z bliskimi, późnego starzenia się, więcej czasu dla siebie. Dlatego należałoby uściślić, że jedynie czas wolny powinien się nieco wydłużyć.

WSZYSCY MAMY TYLE SAMO!

Dlaczego uważam, że się nic nie zmieni? Z kilku prostych przyczyn. Teraz do zagospodarowania mamy 24h (dokładnie 23h 56minut, zostaliśmy nieźle wykiwani na tych 4 minutach, prawie jak na grosikach przy kasie) i co z tym czasem robimy? Ok, chodzimy do pracy, szkoły, spotykamy się ze znajomymi. A ile czasu spędzamy przeglądając nowości na portalach społecznościowych? Kiedyś podczas pisania pracy magisterskiej bardzo chciałam włączyć stoper i przyjrzeć się temu zjawisku bliżej. Mianowicie ile mojego cennego życia marnuję na sprawdzaniu filmów, zdjęć i postów. Dlaczego tego nie zrobiłam? Ze strachu jaki wynik pojawi mi się na telefonie. Jedno mnie usprawiedliwia, nie marnuje swojego cennego czasu tylko na pierdołki. Staram się jak mogę spędzać czas aktywnie, zawodowo i wypełniać każdą wolną chwile swoimi pasjami. Ale ten post to nie jest mój list motywacyjny. Jak każdy spędzam czas na czystym lenistwie, oglądając głupie programy w TV, przeglądając YouTube'a na potęgę czy wchodząc co jakiś czas na Snapchata na zmianę z Istagramem. Podobno to co sprawia nam przyjemność w wolnej chwili nie powinno być odbierane jako  marnotrawienie. Jednak czy na pewno?

Pomyśl; masz tyle samo czasu co Obama, Beyonce, Bill Gates etc. (zestawienie tak różne jak sałatka warzywna), a jednak. Zdaję sobie sprawę, że są ludzie bardziej aktywni, znowu inni już mniej. Zatem czy nie lepiej w weekend wyjść do kina, na spacer, zacząć czytać dobrą książkę... Nie wymiguj się brakiem pieniędzy, bo nie to jest powodem. Ilość darmowych imprez, które potrafią wzbogacić wnętrze każdego jest nieograniczone, zatem gdzie nam ten czas ucieka? Ok nie chce brzmieć jak coach, ale zapewne gdzieś pomiędzy zdjęciami znajomych, a newsami z portali plotkarskich. Fajnie jak Cię to odpręża w dzisiejszych czasach takie odcięcie się od spraw doczesnych jest bardzo ważne i nawet nie wiesz jak bardzo potrzebne, jednak jak to wykorzystasz w przyszłości?

TO MÓJ CZAS, WIĘC WARA!

Oczywiście nikt Ci go nie zabiera. Gospodaruj nim jak chcesz, tak żebyś nie miał pretensji do siebie, że nic się w Twoim życiu nie działo. Dzisiaj Andrzej Tucholski pisał o wielozadaniowości. Im więcej czasu mamy tym mniej zrobimy, czy się z tą tezą zgadzam? Oczywiście, że tak. Wystarczy spojrzeć na sytuację z rana. Przespałeś budzik, do wyjścia pozostało Ci jakieś 15 minut. Masz dwie opcje, olewasz sprawę zostajesz w łóżku, w końcu nie opłaca Ci się wychodzić. Jest też drugi wariant spinasz pośladki i pędzisz w umówione miejsce na łeb na szyje. Nagle uświadamiasz sobie, że to co zajmuje Ci zawsze godzinę jesteś w stanie zrobić w 10 minut a i tak jeszcze zdążysz wypić kubek ciepłej kawy. Ja na swoim przykładzie, gdzie aktualnie pracuję w jednym miejscu (nie licząc wszystkich wolontariatów) nie potrafię przypomnieć sobie w jaki sposób funkcjonowałam, gdy studiowałam dziennie, pracowałam w weekendy, dorabiałam na korepetycjach w tygodniu i prowadziłam zajęcia taneczne w środy. Oprócz tego oczywiście miałam czas, żeby spotkać się z chłopakiem i zaliczyć sesję, tak żeby mieć stypendium. Szczerze? Nie mam pojęcia jak to robiłam. W drugim semestrze, na ostatnim roku studiów, postanowiłam zrezygnować z pracy i przez 4 miesiące napisać całą magisterkę. Oczywiście jakby się mogło wydawać, skupienie na jednej rzeczy powinno wpłynąć pozytywnie na mój osobisty rozwój kariery, zwłaszcza, że bardzo chciałam mieć to z głowy. No niestety, pracę skończyłam dopiero wtedy, gdy deadline deptał mi po piętach, a ja dodatkowo znalazłam stałą pracę od poniedziałku do piątku, oprócz tego w weekendy organizowałam nadal pokazy filmowe. I miałam mniej czasu niż wcześniej. 


Ja dla przykładu klecę ten tekst od poniedziałku i nie jestem w stanie go skończyć. Zapewne gdybym miała więcej czasu wolnego, wyglądałoby to tak samo. Dlatego puentując, ponieważ nie wiadomo w jakim kierunku zmierzam, chcę zwrócić uwagę na jeden fakt: jeżeli masz zbyt mało czasu, absurdalnie poszukaj sobie dodatkowych zajęć, a jedno jest pewne  - będziesz bardziej zorganizowany! 










16 komentarzy:

  1. Bardzo motywujący post! Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  2. to prawda, że akurat czasu każdy z nas ma dokładnie tyle samo. w tej kwestii panuje sprawiedliwość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedna jedyna sprawiedliwość na tym świecie :D, której nie można kupić, sprzedać czy zwrócić :)
      Dziękuję za odwiedziny :)

      Usuń
  3. Kwestia ogranizacji, przy; "nie mam czasu" jest dość kłopotliwa. Z resztą samo powiedzenie "nie mam czasu" często jest nieprawdziwe, albo przerysowane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie zwłaszcza, że zostaliśmy nim obdarowani w taki sam sposób, a jedynie czas nam cały czas gdzieś ucieka :) Tylko zazwyczaj jest wyłącznie nasza wina :)
      Dziękuję za odwiedziny :)

      Usuń
  4. Temat na topie - przynajmniej dla mnie! Ostatnio narzekam, że nie mam czasu. Wracam z pracy o 16:30, jem późny obiad, potem trochę odpoczywam. O właśnie - odpoczynek powinien napełniać nas energią do działania. A mnie taki odpoczynek rozleniwia. Ani się obejrzę, a już jest 21. No i zmęczenie, zamiast minąć, tylko się nasila. Jeszcze do końca nie wiem, co z tym zrobić. Więcej kawy? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam tak samo... późno obiad chwila odpoczynku jakaś książka, telewizor i nagle to co miałaś zrobić odkładasz bo jest już 1 w nocy... I jestem jeszcze tym bardziej przerażona, że pamiętam sylwester a tu już wakacje za pasem :O Ja kawy nie pijam :( u mnie się sprawdza zielona herbata po prostu :D może warto też się przestawić?

      P.S. No i tak jest na komputerze od tygodnia (żeby nie podać liczby mnogiej wiszą blogi "do przeczytania i skomentowania" jak widzisz dalej do ciebie nie doszłam, a lista nie jest wybitnie długa :)
      Dziękuję za odwiedziny :)

      Usuń
  5. Mam wrażenie, że ja teog czasu mam jakoś mniej :P Wiadomo priorytety i organizacja to podstawa, ale nie raz się po prostu nie da... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak znam to, nie ma jak wszystkiego ogarnąć i niekiedy trzeba po prostu zadać sobie decydujące pytanie "wybieram a czy b". Inaczej się nie da, dokładniej prześledziłabym te 4 minuty haha :D
      dziękuję za odwiedziny :)

      Usuń
  6. Anonimowy4/28/2016

    Wystarczy dobra organizacja czasu i mniej lenistwa a 24 godziny jakie nam dano ( a nawet mniej odejmując z tego czasu noc ) wystarczą, aby dobrze wykorzystać dzień...
    Mówię to ja, leń patentowany :D
    Pozdrawiam, marciik.blog.pl ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie racja :) niby to dużo, niby to mało, ale jak wszystko rozpiszemy i ogarniemy się w określonych ramach czasowych, to cały zaplanowany dzień nam się ładnie ułoży :) Wiem co mówię jako śpioch patentowany :D

      Dziękuję za odwiedziny :)

      Usuń
  7. Przekonałem się o tym jak bardzo fejsbuki zapychają mi czas w momencie, kiedy musiałem się spiąć i kończyć wstępną wersję licencjatu. Choć kończyć nie jest dobrym słowem, bo w momencie, gdy "zaczynałem go kończyć" - czyli w sumie przedwczoraj - brakowało mi dwóch krótkich rozdziałów i połowy najważniejszego, łącznie jakieś 45% pracy. Dedlajn (dziś) się zbliżał nieubłaganie, a mi brakowało tak wiele... Kompletnie nie miałem wyboru i musiałem sobie odpuścić sen dzisiejszej nocy - punkt 4:45 wszystko miałem gotowe do druku w PFD'ie. Dwie godziny później musiałem wychodzić na autobus, więc stwierdziłem, że nie opłaca mi się spać, więc wykorzystałem ten czas w możliwie najlepszy sposób - czytając książkę :3

    Podsumowując - nigdy więcej! Od teraz będę wszystko planował i organizował sobie życie żebym nie musiał organizować sobie dodatkowych godzin... (w tym podsumowaniu to się strasznie oszukuję, bo i tak się nie ogarnę i nadal będę zostawiał wszystko na ostatnią chwilę)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że jesteś tego świadom, że Ci się nie uda :D Mówię Ci to ja, absolwentka, magister... Mówiłam tak po każdej sesji, kończyło się to zgrzewką energoli i śnie jedynie w autobusach, gdy jechałam z punktu A do punktu B, chociaż taki survival miał też swój urok jak tak sobie to wspominam, chociaż nie chciałabym już do tego wracać :D

      Usuń
  8. No a ja dzisiaj się powinnam ZACZĄĆ wreszcie uczyć do zerówki, którą mam w czwartek, a zamiast tego nadrabiam blogowe zaległości i zaraz zrobi się dwunasta, a ja będę ze wszystkim w dupie :D Co nie zmienia faktu, że jak dla mnie doba jest wystarczająco długa, bo ile byśmy nie mieli godzin i tak Ci, którzy są w stanie się zorganizować będą zorganizowani i na odwrót, Ci, którzy robią wszystko na ostatnią chwilę (JA) nadal będą to robić :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnioholizm to straszna choroba, ale jedno Ci powiem choruje na nią zapewne 50% populacji ze mną w roli głównej i nie zliczę godzin, dni, lat w których przeklinałam "czemu nie napisałam/zrobiłam tego podczas ferii/wakacji/wolnego" tak stwierdzam, że nic bym nie zrobiła. Nic bardziej nie motywuje niż deadline nad głową :D A co się poleniłam, pograłam, wyspałam to moje :D

      Usuń