źródło fot./Materiały prasowe |
"The Danish girl" czyli "Dziewczyna z portretu" to najnowsza propozycja Tom Hoopera, film traktuje temat transseksualny na przykładzie pierwszego mężczyzny, który przeszedł udokumentowaną operację zmiany płci - Einar Wegener. Malarz po przebytym zabiegu w 1930 roku staje się Lili Elbą, którą był od urodzenia, jednak klamry ucisku społeczeństwa nie pozwoliły jego prawdziwej osobowości wyjść na światło dzienne. Czy dzisiaj jest inaczej? Wiedza poszła do przodu, a zatem stosunek i doświadczenie lekarzy na temat transgenderowego środowiska jest na wyższym poziomie, co nie zmienia faktu, że społeczeństwo nadal piętnuje osoby inne, bo jest to coś nieznanego.
Jednak nie odbiegając od całego filmu. Zanim wybrałam się do Centrum Sztuki Filmowej Kosmos w Katowicach przeczytałam kilka opinii na temat dzieła Hoopera. Większość moich znajomych wypowiadała się, że tylko Eddie Redmayne ratuje całą historię. Przeczytałam także, że aktor gra nadal Hawkinga i wygląda jakby był niepełnosprawny. Jakie są moje odczucia? (stanowczo zadaję dzisiaj dużo pytań w przestrzeń). Nigdy się nie uprzedzam, to jest pewne. Idę do kina z czystą kartką, choć nie ukrywam, że nazwisko reżysera sprawia, że mam zbyt wysokie lub zbyt niskie oczekiwania. Tym razem sama opinia znajomych nie potwierdziła się w moim przypadku. Oglądając film miałam cały czas wrażenie, że jestem świadkiem tworzenia się obrazu impresjonistycznego. Odbijane krajobrazy na tafli wody wyglądały jak dzieła Moneta, rozmycie barw, sceneria Dani z początku XX wieku wprawiła mnie w nastrój nie do opisania. Moje oko lubi zachwycać się pięknym (nie wiem czy to odpowiednie słowo ale tak jest) obrazem/kadrem. Zwrócenie uwagi na detale, koronki, pończochy, dłonie, skóra... Bardzo geometryczne podejście do całej przestrzeni, wszystko było kadrowane tak aby zachować równowagę obrazu. Nie było tu przypadkowości, nawet gdy spoglądaliśmy na bohatera zza sztalugi z perspektywy żabiej. Nie było przerostu formy nad treścią, jest tak jak być powinno. W końcowej sekwencji, realne pejzaże wsi Vejle jawią się jako obrazy samego Einara Wegnera.
Jeżeli chodzi o aktorstwo nie mogę pochwalić tylko zeszłorocznego zdobywcy Oscara, ponieważ Alicia Vikander zachwyca tu oraz w poprzednim filmie "Ex-machina". Zastanawiam się, jak można być tak piękną istotą, ale najwidoczniej można. Aktorka nie jest tak bardzo przekonywująca i zapadająca w pamięć, jednak jej postać nie miała być postacią główną, jej należał się ogromny szacunek. Jednak dzięki niej, a dokładnie ogromnej miłości poznajemy podwójną tożsamość jej męża. Postać Redmayna może wydać się przerysowana, ale ja już wcześniej byłam wielka fanką specyficznej gry aktora, dlatego tak bardzo wyszukane gesty mi nie przeszkadzały. Gra Redmayne'a przypominała mi typowe aktorstwo teatralne, niemniej jednak uważam, że Lili po prostu była bardzo skromną i nie w złym znaczeniu ale staroświecką kobietą, stąd ciągłe tiki nerwowe i dziwne zachowania.
W jednej z recenzji na stronie filmweb.pl przeczytałam, że zapadała w pamięć scena przy lustrze, gdy malarz nie wytrzymując napięcia udaje się do teatru aby od nowa poznać swoje ciało. Wtedy też skrywa między udami swoje przyrodzenie. Scena dla niektórych szokująca i jak wyżej zapadająca w pamięć, mnie jednak przypomniała słynny fragment z "Milczenia Owiec", gdzie miały miejsce podobne zachowania, wprawdzie powodowane zupełnie innym impulsami ale jednak ze względu na ówczesny młody wiek ta scena bardziej wryła mi się w pamięć.
Nie jestem w stanie wytłumaczyć dlaczego oceniłam ten film tylko 8/10. Czego mi brakowało, nie wiem. Sam obraz przypominał mi "Dziewczynę z perłą", którą oglądałam i słuchałam z zapartym tchem. Jednak nie jestem w stanie dać więcej niż 8, może z czasem ta ocena ulegnie zmianie jednak na chwilę obecną jest to dla mnie odpowiednia cyfra.
Jeżeli ja Was nie przekonałam, żeby wybrać się do kina do mogę powiedzieć, że o mało zawału nie dostałam, gdy aktor grający Hansa wyglądał jak Putin mieszkający we Francji ;)
Oscary w tym roku będą wyjątkowo emocjonujące. Zwłaszcza, że w piątek zjawię się tutaj ze "Zjawą".
Bardzo ciekawa recenzja. Faktycznie książka dotyka tematu bardzo trudnego i dla wielu kontrowersyjnego. Ja sama do końca nie rozumiem, co dzieje się w umyśle takich ludzi...
OdpowiedzUsuńTak dodatkowa trudność w filmie polega na tym, że musimy domyśleć się o czym postać myśli inaczej niż w książce :) Nie ujmując książką! Które zawsze wiodą prym nad ekranizacją :)
UsuńNie widziałam filmu, sama historia jest interesująca, trochę też nie pasuje mi ten aktor do tej roli bo kojarzy się wiadomo z postacią którą grał w "Teoria wszystkiego", ale zastanawiam się na obejrzeniem.
OdpowiedzUsuńNo Stephena Hawkinga też można było tam zauważyć, ale tak to już jest jak się było wybitnym w jednej roli. Warto zobaczyć pod warunkiem, że lubi się filmy z tej kategorii, ja lubię wszystkie gatunki ze względu na wykształcenie :D Jeżeli się przełamiesz jestem ciekawa opinii :D
UsuńCiekawa recenzja. Zapraszam do mnie najlepsze-filmy-ever.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńNa Dziewczynie już byłam, a na Zjawę wybieram się dziś ;)
OdpowiedzUsuńEddy był absolutnie wspaniały! :) Zobaczymy jak sie sprawi DiCaprio
Pozdrowionka,
Smiley
https://www.facebook.com/SmileyProjectPL/
Nie będę spoilerowała, i więcej też napiszę jutro, ale dla mnie porażka :) ale dlaczego to już w poście :D bo były też momenty dobre :D Ale jak każdy film warto zobaczyć w kinie :)
UsuńPlanuje wybrać się do kina na to :)
OdpowiedzUsuńOoooo czekam zatem na opinię, warto zobaczyć w kinie jak każdy film ale tu wyjątkowo zdjęcia wpływają na odbiór :)
UsuńNa pewno wpadnę na recenzje "Zjawy" :) Ciekawe czy Leo dostanie w końcu tego Oskara :)
OdpowiedzUsuńTak właśnie się tworzy moja "recenzja" mam nadzieję, że nie stracę czytelników :) A co do Oscarów to na pewno będzie emocjonująco 28 lutego :)
UsuńZaciekawiłaś mnie tą recenzją, film wpisuję na listę oczekujących do obejrzenia w najbliższym czasie :)
OdpowiedzUsuńCieszę się strasznie! Czekam zatem na wiadomość jak został odebrany przez Ciebie film :)
Usuń