sobota, 9 stycznia 2016

Winter Shopping, yes or no?

Nie ma się co oszukiwać, zima to idealny okres na zaopatrzenie się w nowe fatałaszki (i nie tylko). Po świętach zazwyczaj mamy jakąś "wolną" gotówkę, która jest stale zagrożona to z jednej, to z drugiej strony. Jeśli czym prędzej jej nie wydamy, czeka nas jedno - w magiczny sposób pieniądze ulotnią się w najbliższy piątek, a my nawet nie będziemy pamiętali kiedy? gdzie? Ale jak to już nic nie ma?! "Przecież nic nie kupiłem/am tylko dwa trzy piwa, może potem poszliśmy coś zjeść i w sumie stwierdziliśmy, że fajnie byłoby potańczyć..." Znasz to? Tak ja też. Potem spędzam godziny na liczeniu pieniędzy, które ni jak się nie zgadzają, niestety... (sądzę, że to prędzej robota jakiegoś złośliwego chochlika ale jeszcze go nie złapałam na gorącym uczynku).



Druga sprawa, że zakupy ubrań zaczynają się najczęściej przed świętami, gdzie ceny za samą bluzkę są tak wysokie, że zastanawiasz się czy to cena za jedną rzecz czy cały stół na którym leżą ubrania, a może jest jakiś zestaw a ta bluzka się po prostu zgubiła? Nie mój drogi, wszyscy chcą się na Tobie wzbogacić. Tak więc chodzisz od sklepu do sklepu z przerwami na McDonalda i szukasz prezentów, dla ciotki, babki, wujka, dziadka, ciotecznej ciotki wujka, kuzyna z Ameryki... i szukasz jakiś uniwersalnych pierdołek, które nie podobają się tobie, ani nie spodobają się obdarowanemu. Niestety tutaj karma nie próżnuje. Najczęściej te same drobiazgi tylko w inne konfiguracji kolorystycznej znajdujesz również pod swoją choinką z doczepionym liścikiem, na którym jest Twoje imię. No cóż, znienawidzone przez wszystkich skarpety wydają mi się o wiele bardziej przydatne niż piąty świecznik z bałwankiem i mikołajem, który ni jak nie pasuje Ci do wystroju, a wiadomo zimowe buty lubią wyżerać dziury w skarpetach, więc nie zaszkodzi mieć więcej skarpet :).

Niestety nastrojowa muzyka świąteczna, która powinna umilać zakupy odwiedzającym galerie handlowe, najczęściej jest zagłuszana przez tabun ludzi, a częstotliwość powtarzanych melodii sprawia, że ekspedienci mogliby nagrać własną płytę kolęd. Jednak gdyby nie wrzeszczący na siebie ludzie, którzy popychają się przy koszu z majtkami za 5zł, to atmosfera świąteczna w sklepach jest na prawdę bardzo urokliwa. Wiadomo, że nie to jest najważniejsze w świętach, ale nie ma co ukrywać, że lubimy zachwycać się ładnymi rzeczami, które się dobrze kojarzą.
Ok, ale co po świętach? Otóż mój drogi czytelniku po świętach jest większa gorączka niż przed. Bluzka, która kosztowała prawie tyle samo co kolacja wigilijna, nagle za sprawą magicznej różdżki Katy Perry, staje się rzeczą, której wartość jest porównywalna do skarpetek ciotecznej ciotki. Niestety sklepy nie ułatwiają nam życia, ogłaszają takie promocje, że w sumie jedyne co powinniśmy zrobić, to kupować, kupować i jeszcze raz kupować, nie zwracając uwagi na ilość miejsca w szafie. KUPUJ i koniec :)
W tym roku (też dzięki anginie, ale nie tylko) nie popadłam w szał przecen zakupowych, chociaż nie ukrywam, że w poprzednich latach był to dla mnie nieodłączny element poświątecznej frajdy. Niemniej jednak, do sklepu poszłam dopiero dzisiaj. Już trochę wyleczona z kataru zobaczyłam wywieszki to tu, to tam, że wszystko jest przecenione -70% (pracowałam w sklepie wiem co to oznacza - spodoba mi się wszystko z nowej kolekcji). Ale wracając do meritum, dla mnie ulubioną porą na robienie zakupów jest okres jesieni lub wiosny, nie tylko ze względu na kolorystykę kolekcji, ale też dlatego, że najzwyczajniej w życiu czujesz się po prostu komfortowo. A tak co Cie teraz czeka? W zimę od sklepu do sklepu chodzisz w grubej kurtce, czapce i szaliku. Przyodziewasz strój na tak zwanego OGRA, czyli jak cebula nakładasz warstwy. Po kolei: rajstopy, skarpetki spodnie podkoszulek, bluzka, sweter etc. Potem snujesz się po tych sklepach z całym tłumem, który zapełniłby nie jeden stadion.

Spocony od stóp do głów (wstydzisz się iść do szatni, bo nie wiesz czy trzeba płacić czy nie), ludzie cie popychają, szturchają, wszystkie ubrania na stolikach są rozwalone bo sprzedający najzwyczajniej w życiu nie nadążają z sprzątaniem, a ty stoisz w kolejkach do przymierzalni, potem do kasy a na końcu zauważasz, że są jeszcze buty w przecenie odchodzisz na chwilę i nagle widzisz, że już twoja kolejka minęła, więc... zaczynasz od nowa.

Dodatkowo, nie ukrywajmy po świętach mamy kilka kg na plusie, przymierzamy ubrania, stwierdzamy, że jednak to nie to... ale kupić coś wypada przecież jest promocja, więc bierzesz spodnie, które za pół roku są Ci za duże, ale ważne, że się OPŁACAŁO! I rok w rok to samo :)

Lato to już odrębna historia, którą przedstawia Wam innym razem. A wy jaką porę roku preferujecie na zakupy? Lubicie szał wyprzedaży, a może macie jakiś złoty środek jak sobie z tym wszystkim poradzić?
Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem :) Mam nadzieję, że trochę polepszyłam Wam humor na nadchodzący weekend zwłaszcza, że idzie odwilż :) Have a nice night!

4 komentarze:

  1. A ja aby uniknąć tego całego rozgardiaszu zaraZ po świętach zrobiłam zakupy wyprzedażowe w swojej ulubionej sieciówce tyle, że online 😊 Z bezpłatną przesyłką 😊 Taka alternatywa 😉

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jestem wielką fankom przecen, gdyż zawsze wiąże się to z tłumami! Nie dość, że nie lubię robić zakupów to jeszcze jak mam być co chwilę popychana, przepraszana i stać w 100 metrowej kolejce to mi się odechciewa ;) Chociaż przyznam, że niejednokrotnie można dorwać coś fajnego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, a później choć znajdziemy coś fajnego to i tak mamy już dosyć wszystkiego i wychodzimy z galerii zdenerwowani, a dodatkowo bez pieniędzy, które wydaliśmy na jedzenie :D

      Usuń