Muszę się przyznać, że nie czytałam zbyt wiele recenzji przed zobaczeniem filmu. Nie zasięgałam też opinii u znajomych i co najgorsze o zgrozo nie znałam wcześniejszej twórczości reżysera, dlatego zachęcił mnie tylko zwiastun i obsada, a to już i tak sporo. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że to ten sam reżyser, który nakręcił "Labirynt" (zapewne gdybym to wiedziała odpowiednio przygotowałabym się do niedzielnego seansu).
Bardzo cenię sobie aktorkę Emily Blunt nie tylko za rolę w "Diabeł ubiera się u Prady" ale pokochałam ją za rolę "Młoda Wiktoria". Pomimo, że ten film, o którym dzisiaj mowa znacząco różni się od wymienionych wyżej filmów, zwiastun bardzo przypominał mi inną produkcje, w którym aktorka wystąpiła wraz z Tomem Cruisem - "Na skraju jutra". Jak się miało później okazać, tylko zwiastun nawiązywał do tego filmu. Druga ważna persona, to oczywiście sam Del Toro. Już jako dziecko kojarzył mi się on z brzydszą wersją Brada Pitta, ale ostatnio stwierdziłam, że nie chodziło tu o brak urody, a raczej o pewien powiew demonicznej siły przyciągania. I tak też jest przez cały film.
Jak już wspomniałam najpierw widziałam zwiastun, po którym stwierdziłam, że będzie to dobre kino akcji. Och, jak bardzo się myliłam. Dawno nie czułam tak wielkiego niepokoju podczas oglądania statycznych scen. Od pierwszych chwil zostajemy wrzuceni w wir wydarzeń. Szybka, wartka akcja, krew, strzały i kilka trupów. Na jaw wychodzi tajemnica ścian domostwa, na którym właśnie została dokonana operacja FBI. Kate Macer zostaje zwerbowana do tajnej grupy, która ma za zadanie rozgryźć od środka i zdezaktywować całą grupę przestępczą. Bohaterka przystępuje do podejrzanej mało wiarygodnej instytucji, którą na dodatek popiera rząd. Podczas oglądania wiele spraw wychodzi na jaw, ale tak na prawdę wiemy tyle co agentka, czyli prawie nic. Wszystko jest bardzo zagadkowe, a spokój i nad wyraz luzackie podejście do tak poważnej sprawy powoduje ciągłe narastanie niepokoju. Nie poznajemy przeszłości bohaterów, są oni po prostu postaciami, które mogą zostać przyrównane do pionków na wielkiej szachownicy, a gra nie ma określonych zasad. Reżyser swoją i widza uwagę skupia bardziej na zgłębieniu powiązań mafii, która funkcjonuje w tak skorumpowanym miejscu jak Meksyk.
Jak już wyżej wspomniałam, nie interesowałam się twórczością reżysera, dlatego nie jestem w stanie dokładnie określić stylu Villeneuve'a. Będąc wierna zasadzie, że "Nie znasz się, nie wypowiadaj się" mogę zasugerować jedynie opinię znajomych, jakoby był to jeden ze słabszych filmów reżysera, a jeżeli widzieliście wcześniejsze produkcje to od razu wyłapiecie jakiego typu jest najnowsze dzieło.
Po seansie warto zastanowić się nad dzisiejszą rzeczywistością. Jaki jest świat wokół nas, czy coś się zmieniło na przestrzeni setek lat oprócz broni jaką się posługujemy? Reżyser żegna nas napisem "Sicario" przy dźwiękach strzelaniny i wybuchów, słyszanych gdzieś w Meksykańskim mieście. Jednak czy dotyczy to tylko tego jednego miejsca na Ziemi? Czy odcinając jedną mackę nie odradza się kolejna jeszcze większa, jeszcze groźniejsza?
Ten sam reżyser co "Labirynt" ?? O kurczę, muszę to koniecznie zobaczyć! :)
OdpowiedzUsuńTak dokładnie ten sam, też się zdziwiłam :D zatem czekam na opinię jak film :)
UsuńNo zdecydowanie nie mój klimat, zbyt dużo strzelania i dziwne tajemnice rządowe mi się ostatnio przejadły. Głównie ze względu na to, że miałam ostatnio okazję czytać jakąś książkę sensacyjną, której głównym bohaterem był jegomość, który nie dość, że kumplował się z prezydentem USA, to jeszcze w ramach zemsty za zabicie mu byłej żony, wysadził w powietrze połowę świata. Oczywiście z wiedzą i za zgodą rządu. No a w zasadzie to prezydenta, który był jego ziomkiem i powiedział mu krzyż na drogę, idź i rób co konieczne, przyjacielu. Nie jestem pewna, czy na koniec nie dostał jakiejś odznaki, bo leciałam już po samych dialogach.
OdpowiedzUsuńZ tego co napisałaś na temat filmu, zachęca mnie jedynie aura niewiedzy i te "uspokój się". Podobają mi się wszelkie zabiegi, które mają na celu pomóc widzowi utożsamić się z głównym bohaterem. To samo dzieje się w grach komputerowych i książkach. Potem za nimi tęsknię.
Widziałam kiedyś podobny film "Pan życia i śmierci" z Nicolasem Cage'em. Film jest dość specyficzny ale może przypadnie Ci do gustu jak oczywiście odpoczniesz troszeczkę od tej tematyki :) jak się jednak przełamiesz, będę czekała na informację :)
Usuńzero 우리카지노 billion
OdpowiedzUsuń