Chyba obiorę inną taktykę. Ostatnio za dużo Oscarowych filmów oglądam, a za mało mam czasu na swoje wywody, które jak już zapewne zauważyliście nie są zbyt krótkie. Lubię rozmawiać o filmach, ale obiecuję, że to tylko w tym miesiącu tak Was bombarduje tymi swoimi pogaduszkami. Już przygotowałam kilka innych tematów niewątpliwie bardziej związanych z kategorią lifestyle. Dlatego żywię ogromne przekonanie, że mi wybaczycie, a filmy, które wybieram na prawdę Was zainteresują.
czwartek, 25 lutego 2016
poniedziałek, 22 lutego 2016
"Szawle, ty nie masz syna". Moje wrażenia i opinie na temat filmu László Nemesa
Ok wracamy do Oscarowych pogaduszek. Kolejny film jaki zobaczyłam po "Zjawie" nie był ani trochę śmieszny. Ani razu nie miałam też poczucia, że źle zrobiłam siedząc w kinie. Jest to bez wątpienia jeden z tych filmów, na który nie można wybrać się "o tak!" po prostu, bez wcześniejszego przygotowania. Film inny, choć temat często poruszany. Pewnie zastanawiacie się, która produkcja z nominowanych w głównej kategorii, odpowiada przytoczonemu wyżej opisowi. Otóż kolejny seans jaki zafundowałam sobie w kinie to "Syn Szawła" tegoroczny węgierski kandydat do statuetki, w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny. Nie wiem czy jest możliwość zobaczenia tego filmu w multipleksie, jeżeli tak, to o zgrozo, wybierzcie się do kina studyjnego. Nie mówię tego, żeby Was naciągnąć, nie. Też nie dlatego, że mam zacięcie hipsterskie, a miejsc popularnych nienawidzę. Jak już wcześniej na blogu pisałam, nie przeszkadza mi ani jedno ani drugie, ale musicie przyznać mi rację, że filmów o obozie koncentracyjnym nie można oglądać w miejscu, gdzie z prawej ktoś je popcorn, z lewej siorbie Coca-colę, a z tyłu słychać stukanie w plastikowe opakowanie, gdzie ktoś moczy w sosie serowym chrupkie nachosy, no po prostu się nie da...
czwartek, 18 lutego 2016
Thumbs up, it's Fucking Thursday!
Tworzyłam od dwóch dni ładny, wypaśny jak indyk na święto dziękczynienia post o węgierskim filmie nominowanym do Oscara. Chciałam powrócić do opisywania filmu, żeby poczuć znowu dreszczyk emocji jak podczas sesji; przejdzie czy nie przejdzie. Jednak jak to w życiu bywa, nic nie trwa wiecznie, nawet postanowienia, a zwłaszcza one. Nie chce tu pisać o swoich wyimaginowanych pomysłach na Nowy Rok, przecież mamy luty, zaczął się post, więc byłoby to swego rodzaju świętokradztwo. Nie o tym dziś mowa. Jest czwartek. Podobno szczęśliwy dzień, ponieważ gdy dzisiaj zamkniemy w nocy oczy, a uda nam się je jutro otworzyć (taki wisielczy humor, dosłownie) to będzie już piątek. A to bez wątpienia wspaniały dzień. Wszyscy idą na ostre chlanie i imprezy, a ja po prostu odsypiam zmęczenie z całego tygodnia. Nie odchodząc od głównego wątku, wracamy. Mamy ten wspaniały czwartek, weekend na wyciągnięcie ręki, wciąż daleko ale już tuż, tuż.
poniedziałek, 15 lutego 2016
Don't trust your age, it's a trap!
Potrzebowałam kilku dni, aby uporządkować bałagan w mojej głowie związany z urodzinami. Dzisiaj nie będzie tu Oscarowo, choć mogłoby by być, ale o tym na samym końcu. Dzisiaj skupiam całą uwagę na mnie - zwykłej, szarej osobie, którą otaczają wyjątkowi ludzie.
poniedziałek, 8 lutego 2016
Uspokój się, czyli reakcja na "Sicario"
Ostatnio u mnie bardzo Oscarowo, ale to dlatego, że gala rozdania tych prestiżowych nagród zbliża się wielkimi krokami, a ja staram się nadrobić wszystko co przez przypadek ominęłam. Długo się zastanawiałam w jakiej kolejności opisywać na blogu nominowane filmy. Stwierdziłam, że najlepiej sprawdzi się tutaj relacja z tego co widziałam ostatnio (nie wspominałam jeszcze o filmach, które widziałam pół roku temu, ale wszystko przed nami, spokojnie). Dzisiaj do Was przychodzę z filmem, który zobaczyłam wczoraj. Miałam się na niego wybrać do kina wcześniej ale w szale obrony pracy magisterskiej, bardzo dużo dobrych filmów przeleciało mi przed nosem. Nic straconego, wczoraj nadrobiłam dwa ważne tytuły brane pod uwagę w tegorocznych nominacjach. Dzisiaj skupię się na ostatnim filmie Denisa Villeneuve'a - "Sicario".
piątek, 5 lutego 2016
Jak to jest z tą "Zjawą"?
Kiedy po raz pierwszy pół roku temu zobaczyłam trailer, w którym surowy krajobraz łączył się z niskim głosem Leonarda DiCaprio z Off'u, wyszeptałam tylko: "Muszę iść na ten film, to będzie Oscar". Zazwyczaj na filmy nowe, które nie są kontynuacją poprzednich nie wyczekuje z takim zniecierpliwieniem, w tym przypadku było inaczej. Wróciłam do domu i krzyknęłam: "Mamo! Leo dostanie Oscara, w następnym roku zagra w filmie Iniaritu i to będzie totalna miazga". Słownictwo nie wyszukane ale wiadomo dałam się ponieść emocjom, które mi towarzyszyły, właściwie bardziej zachwycił mnie sam zwiastun niż film, na którym byłam, bo nawet nie jestem w stanie sobie przypomnieć co wtedy oglądałam! Dlatego nadszedł 29 stycznia, dzień polskiej premiery filmu, ja wybrałam się do kina dopiero wczoraj pełna nadziei choć już przepełniona obawami.
czwartek, 4 lutego 2016
Żyjąc w innym ciele, czyli "The Danish Girl"
![]() |
źródło fot./Materiały prasowe |
poniedziałek, 1 lutego 2016
Róż i brąz w zimowej inspiracji modowej
Zabieram się za post relacjonujący wyjazd do Zakopanego jak sójka za morze. Dlatego będąc konsekwentną, dzisiaj też do Was przychodzę z innym tematem, który jak dotąd się jeszcze tutaj nie pojawił, ale w miarę polepszenia się pogody będzie tutaj tego coraz więcej i w coraz to lepszym wydaniu. Zauważyłam ostatnio, że nie pisałam jeszcze o stylizacjach. Wiem, że zapewne wielu z Was w głowie słyszy przeciągłe - "Ona teeeeż?!". Jednak nie bądźcie przesadnie negatywnie nastawieni, ponieważ nie będzie to Haul zakupowy związany ze współpracą z jakąś zagraniczną stroną. Będzie to tylko i wyłącznie moja wariacja na temat stroju dnia.
Subskrybuj:
Posty (Atom)